thewheel

blog rowerowy

mariox z miasta
km:100342.03
km teren:848.20
czas:226d 10h 02m
pr. średnia:18.27 km/h
podjazdy:439761 m

Moje rowery

Znajomi

Szukaj

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy mariox.bikestats.pl

Archiwum

Linki

Z Agatką do Zawieprzyc

Niedziela, 14 sierpnia 2011
km:75.00km teren:0.00
czas:05:35km/h:13.43

Moje Dziecię ostatnio stara się wszelkimi sposobami unikać wszelkiego wysiłku fizycznego, w tym jazdy na rowerze. Niestety, Ojciec czasem przejawia swoje okrucieństwo, stanowczo namawiając Dziecię do jakiejś aktywności. Niedziela 14 sierpnia była chyba odpowiednim dniem, pogoda w sam raz na rower, ani za ciepło, ani za zimno. Postanowiliśmy więc wybrać się na dłuższą wycieczkę, tym razem do ruin zamku w Zawieprzycach. Cały czas towarzyszyły nam czarne chmury, a także odgłosy burzy, na szczęście działo się to dość daleko od nas. W okolicach Jakubowic dało się zaobserwować ślady intensywnych opadów, które towarzyszyły nam dość długo, jednak cały czas udawało się uniknąć deszczu. Dopiero w samych Zawieprzycach zaczął padać niewielki deszczyk, trwało to jednak dosłownie kilka minut. Po krótkim pobycie w ruinach, któremu towarzyszyła oczywiście sesja zdjęciowa i konsumpcja postanowiliśmy nie jechać bezpośrednio do Lublina, lecz zahaczyć o Świdnik, konkretnie o fontannę w centrum. Byłem zdziwiony, gdyż Agatka wypowiedziała to będąc świadomą, że to oznacza wydłużenie wycieczki. Pojechaliśmy przez Spiczyn, Łuszczów i Janówek. Przed samym Świdnikiem zaliczyliśmy budowę lotniska (jeszcze jest asfaltówka, choć pokryta wyschniętym błotem) i pomimo tablic ostrzegawczych nikt nie ściga osób skracających sobie drogę (może dlatego, że niedziela?). W każdym razie polecam wycieczkę, bo lada moment droga będzie zlikwidowana.
Po przejeździe przez lotnisko dojechaliśmy do Świdnika przez ul. Żwirki i Wigury. Dziecię moje ochoczo podwinęło nogawki i wskoczyło do wody... nie powinienem chyba pozwalać, gdyż nie była za ciepła, ale cóż... niech się chlapie.
Po krótkim posiedzeniu nad fontanną podjechaliśmy do Babci i Dziadka Agatki, niestety, nie było ich w domu, wybrali się na zakupy do Kauflanda. Podjechaliśmy tam i my, akurat wychodzili z hali, ale Agatka namówiła Babcię na powrót do środka i zakup czegoś słodkiego. Tak to dzieci manipulują Dziadkami ;).
Jak wspomniałem na początku, przez cały dzień towarzyszyła nam fantastyczna pogoda. Niestety, kiedyś się to musiało urwać. Urwało się na osiedlu domków jednorodzinnych za rondem z helikopterem. Udało nam się schronić przed sporą ulewą i burzą w sklepie spożywczym, gdzie spędziliśmy ok pół godziny. Dobrze, że to był spożywczak, bo pod koniec tej wycieczki zacząłem się robić głodny. Mnie wystarczyły dwa małe pętka jakiejś kiełbasy (bardzo dobrej zresztą) a Agatce lody i chipsy (wiem, niezdrowo :(.
Kiedy przestało padać ruszyliśmy asfaltówką wzdłuż torów kolejowych i Lasku Świdnickiego. Po drodze była cała masa kałuż (zwłaszcza na Chemicznej), Agata nie przepuściła żadnej. Frajdę z tego miała ogromną.
Po dojechaniu do Hutniczej wskoczyliśmy jeszcze na kładkę i Tatarami dojechaliśmy do Dworku Grafa, a dalej na Kalinę.
Agacie było chyba ciut mało, w ogóle nie była zmęczona (zrobiła 64 km). No to zaproponowałem, że następnym razem robimy Nałęczów. Niestety, nie ma bezinteresownych ludzi. Powiedziała że owszem, ale pod warunkiem że zaliczymy Atrium :/. Mam, czego chciałem ;-))).





Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy. Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa zesla
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]